OBRONA LWOWA 1918 SEMPER FIDELIS
18 listopada zapraszamy na krakowskie obchody 105. rocznicy bohaterskiej obrony Lwowa - zwycięskiego powstania Orląt Lwowskich
Artur Oppman, Orlątko | ... Mamo, czy jesteś ze mną? Nie słyszę twoich słów... W oczach mi trochę ciemno... Obroniliśmy Lwów!... Zostaniesz biedna samą... Baczność! Za Lwów! Cel! Pal! Tylko mi ciebie, mamo, Tylko mi Polski żal!...
OBRONA LWOWA 1918-1920 SEMPER FIDELIS
Ochotnicza Legia Kobiet, ochotnicza organizacja wojskowa utworzona we Lwowie w 1918 przez kobiety, pragnące walczyć o niepodległość Polski. Kobiety z OLK walczyły o Lwów w trakcie wojny polsko-ukraińskiej oraz wojny polsko-bolszewickiej, w tym także w walkach o Wilno

Ziemianin, agronom, dyplomata, przedstawiciel rządu polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku i koordynator Amerykańskiej Misji Żywnościowej dla Polski. Chociaż lista zasług Mieczysława Jałowieckiego dla nowo odrodzonego państwa polskiego jest znacznie dłuższa, wciąż pozostaje on w cieniu innych Ojców Niepodległości. Kim był człowiek, któremu Polska zawdzięcza Westerplatte?


"Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte."

Artykuł został pierwotnie opublikowany [2022-05-22] na portalu historycznym Histmag.org i udostępniany jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

W taki sposób Jan Paweł II zwrócił się do rodaków 12 czerwca 1987 roku w Gdańsku podczas swojej trzeciej pielgrzymki do Polski. Znane wielu słowa być może nigdy by nie padły, gdyby ponad sześćdziesiąt lat przed Janem Pawłem II nie pojawił się w tym mieście Mieczysław Jałowiecki. Ojciec Święty doskonale zresztą zdawał sobie z tego sprawę – to właśnie wspomnienia tego dyplomaty zapisane w książce „Wolne Miasto” czytała mu Wanda Półtawska w ostatnich chwilach jego życia. A w zasadzie przeczytała – nie zdążyła dokończyć ostatniej strony. Książka opisująca dzieje Gdańska prawdziwie wciągnęła Wojtyłę. Niemniej interesująca jest jednak historia samego jej autora.

Mieczysław Jałowiecki: dzieciństwo i czasy litewskie

„Nasza rodzina należała do domu Rurykowiczów, a to w Rosji znaczyło bardzo dużo. Czuliśmy się jednak Polakami, a to w Rosji bardzo przeszkadzało” – tak mężczyzna we wspomnieniach scharakteryzował swoje pochodzenie. Mieczysław Jałowiecki – a w zasadzie Pieriejasławski-Jałowiecki, bo tak brzmiało jego pełne nazwisko – urodził się 2 grudnia 1876 roku w majątku rodzinnym Syłgudyszki. Matka mężczyzny - Aniela z Witkiewiczów (najmłodsza siostra Stanisława Witkiewicza – ojca „Witkacego”), swoją młodość spędziła we Francji. Ze wspomnień Mieczysława wynika, że była osobą o rozległych horyzontach umysłowych i świetnie radzącą sobie z niełatwymi realiami życia na kresach. Ojciec – Bolesław Jałowiecki – był natomiast szanowanym działaczem gospodarczym i politycznym. Po ukończeniu elitarnej Akademii Inżynierów Wojskowych zajmował się budową linii kolejowych, do tego był dyrektorem naczelnym Towarzystwa Kolei Dojazdowych, największej w Rosji fabryki wagonów kolejowych oraz Aleksandryjskich Zakładów Budowy Parowozów i Wagonów w Petersburgu. Oprócz tego pełnił funkcję posła w Dumie Rosyjskiej. 

 

Mieczysław Jałowiecki wkrótce poszedł w ślady ojca. Początkowo naukę pobierał od nauczycieli domowych. Następnie uczęszczał do szkoły angielskiej, zorganizowanej przez kolonię brytyjską w Petersburgu, i Liceum Cesarskiego w tym samym mieście. Szkołę tę ukończył z wyróżnieniem, uzyskując tytuł kandydata nauk ekonomicznych. Następnie edukację kontynuował na wydziale chemicznym i agronomicznym Uniwersytetu w Rydze. Owocem tego etapu kształcenia  było uzyskanie przezeń tytułu agronoma. Na tym jednak Jałowiecki nie zakończył edukacji. Do 1903 roku przebywał w Niemczech i Wielkiej Brytanii, zapoznając się tam z osiągnięciami hodowli, rolnictwa i przemysłu rolnego tych krajów. Oprócz tego kontynuował naukę na Uniwersytecie w Halle oraz w Bonn, gdzie przygotowywał pracę doktorską z uprawy i melioracji torfów. Dzięki temu, jak i zagranicznym podróżom, opanował znajomość kilku języków – rosyjskiego, litewskiego, angielskiego, niemieckiego francuskiego i słabiej szwedzkiego. To otworzyło mu drogę do kariery – zarówno we własnym kraju, jak i zagranicą.

Działalność zawodowa i społeczna Mieczysława Jałowieckiego

Po powrocie w rodzinne strony Mieczysław Jałowiecki mocno zaangażował się w działalność społeczną. Szybko też rozwinęła się jego kariera. Do 1918 roku pełnił funkcje m.in. radcy Ministerstwa Rolnictwa w Petersburgu, konsula do spraw rolnictwa Rosji w Niemczech, dyrektora Towarzystwa Akcyjnego Dróg Dojazdowych oraz Towarzystwa Akcyjnego Północnorosyjskiego Handlu Zewnętrznego. Oprócz tego był także członkiem rady Rosyjsko-Angielskiej  Izby  Handlowej i Wydziału  Żeglugi  Morskiej Centralnego Komitetu Przemysłowego w Petersburgu. Przede wszystkim był jednak właścicielem ziemskim w majątkach Syłgudyszki i Otulany. Dzięki zdobytej wiedzy i praktyce, jego gospodarstwo stało się jednym z najnowocześniejszych w całej Litwie.

Przy tym wszystkim mocno angażował się w sprawy regionu i środowiska ziemiańskiego, uczestnicząc chociażby w pracach Wileńskiego Towarzystwa Rolniczego i Banku Ziemskiego czy jako ławnik - w rozprawach sądu przysięgłych. Sytuacja gruntownie zmieniła się jednak w 1917 roku.

Mieczysław Jałowiecki: rewolucja bolszewicka i delegacja do Warszawy

Na skutek rewolucji bolszewickiej, polscy ziemianie zostali pozbawieni ziemi i posiadanych majątków. Nie inaczej było w przypadku Jałowieckiego. Co prawda próbował na różne sposoby odzyskać majątki w Syłgudyszkach i Otulanach. Ostatecznie jego próby spełzły jednak na niczym. To, jak i skala zniszczeń i przemocy niesionej przez bolszewików, spowodowało, że stosunkowo przyjazny stosunek Jałowieckiego do Rosjan uległ diametralnej zmianie. Jak wspominał później ten okres:

"Po Rosjanach pozostała mi w sercu nie litość, ale uczucie niesmaku, obrzydzenia i niewysłowionej pogardy."

Do końca 1918 roku Mieczysław Jałowiecki przebywał na Wileńszczyźnie, gdzie oprócz prób ratowania majątku czynnie angażował się również w przygotowania do samoobrony Wilna. Sytuacja na tych ziemiach również nie należała jednak do najłatwiejszych. W obliczu zagrożenia ze strony Armii Czerwonej, do głosu doszły separatystyczne dążenia Litwy. To wszystko tylko wzmagało niepokoje społeczne. Widząc taki obrót wydarzeń, środowisko ziemiańskie zdecydowało się zorganizować delegację, która miała udać się do Warszawy i przedstawić Naczelnikowi Państwa trudną sytuację na Wilnie oraz prosić o pomoc. Jednym z inicjatorów i uczestników tej delegacji był Mieczysław Jałowiecki. Mężczyzna planował, że po pomyślnym załatwieniu sprawy wróci do Wilna i zaangażuje się dalej w jego obronę. Wydarzenia potoczyły się jednak zgoła odmiennie i choć rzeczywiście wyjechał ze stolicy, to w zgoła odmiennym kierunku.

Mieczysław Jałowiecki jako Delegat Rządu Polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku

Wraz z pozostałymi członkami delegacji Jałowiecki dotarł do Warszawy, gdzie został przyjęty przez Józefa Piłsudskiego – de facto swojego krewnego. Jak przyznał we wspomnieniach:

"Z  domem  Piłsudskich  z  Żułowa  łączyło nas bliskie pokrewieństwo przez Babkę moją Szemiothównę z domu. Wuj Józef Piłsudski był ciotecznym mojej Matki."

Wujem Jałowieckiego był również późniejszy prezydent II Rzeczpospolitej – Gabriel Narutowicz. W Warszawie Mieczysław brał udział w wielu spotkaniach, gdzie nakreślał trudne położenie miasta i konieczność udzielenia mu pomocy. Na to było jednak zbyt późno – mimo ofiarności Polaków miasto padło. Wobec tego Jałowiecki postanowił nie wracać na Wileńszczyznę. Naczelnik Państwa miał wobec niego inne plany.

Wysłał swojego krewnego do Gdańska. Misja, którą mu powierzył, miała szczególny charakter. Ze względu na wielki niedostatek produktów żywnościowych po wojnie, rząd polski zawarł z rządem Stanów Zjednoczonych umowę, na mocy której kraj ten zobowiązał się je Polsce dostarczać – temu miała służyć Amerykańska Misja Żywnościowa (American Relief Administration), której przewodniczącym został późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych Herbert Hoover. Ładunki miały być dostarczane drogą morską do Gdańska, stamtąd zaś, głównie transportem kolejowym, do różnych regionów Polski. Aby to jednak było możliwe, Polacy musieli w krótkim czasie zorganizować instytucję, która zajmie się odbiorem tych towarów, ich wyładunkiem oraz przewiezieniem w inne części kraju. To też zadanie powierzono Mieczysławowi Jałowieckiemu.

Ówczesny minister aprowizacji Antoni Minkiewicz w porozumieniu z Piłsudskim 11 stycznia 1919 roku mianował go generalnym delegatem Ministerstwa Aprowizacji na miasto Gdańsk. Kilkanaście dni później – 28 stycznia – premier Ignacy Paderewski powierzył mu zaś funkcję delegata rządu polskiego w Gdańsku. Przed wyjazdem Jałowiecki spotkał się z Piłsudskim, który w żołnierskich słowach przekazał mu osobliwe życzenia powodzenia na służbie: 


"Nie dogodzisz nam, czeka cię kula w łeb. Nie dogodzisz Niemcom, dostaniesz od nich kulę, staraj się, aby ciebie jedno i drugie ominęło. To są moje instrukcje."

Organizacja transportów żywności i zakup Westerplatte przez Mieczysława Jałowieckiego

W drodze na nową placówkę towarzyszyły Jałowieckiemu dwie osoby – Witold Wańkowicz i admirał Michał Borowski. Zadanie, przed jakim stanęli, nie było jednak łatwe. Chociaż Niemcy zostali zobowiązani do tego, by udostępnić tabor kolejowy i urządzenia portowe, w rzeczywistości nie stosowali się do poleceń i szybko zaczęli utrudniać Polakom zadanie. Niejednokrotnie organizowali antypolskie demonstracje, okazując jawną wrogość wobec Polaków – do tego stopnia, że przeprowadzili napad na pociąg z pierwszym transportem żywności. Jałowiecki nie dawał jednak za wygraną i robił co do niego należy. Wkrótce też zrobił znacznie więcej.

Mieszkając w Gdańsku często zachodził na półwysep Westerplatte i choć wtedy był on zwykłym nadmorskim kurortem, Jałowiecki dostrzegł w nim znacznie więcej. Jak kiedyś przyznał:

"Kto ma Westerplatte, ten panuje nad wejściem do portu gdańskiego."

Postanowił więc działać, tym bardziej, że w mieście pojawiło się sporo angielskich i sowieckich agentów zainteresowanych kupnem tamtejszych nieruchomości, a Niemcy, niepewni swojej sytuacji w Gdańsku, zaczęli je wyprzedawać. Nie chcąc dopuścić do tego, by Westerplatte powędrowało w obce ręce, udał się do Warszawy z zamiarem przekonania Minkiewicza i Paderewskiego do zakupu tego terenu. Obu politykom pomysł bardzo się spodobał. Pojawił się jednak problem – rząd polski nie miał pieniędzy na ten zakup. Politycy poprosili Jałowieckiego, by zdobył je „na własną odpowiedzialność”, z zastrzeżeniem, że oddadzą pieniądze, gdy Polska obejmie status prawny w Gdańsku. Tak też dyplomata z Gdańska zrobił - wziął kredyt na swoje nazwisko i postanowił sam nabyć Westerplatte.

O ile pieniądze udało się zdobyć, o tyle pojawiła się kolejna trudność. Niemiecki właściciel nieruchomości na półwyspie orzekł, że sprzeda je tylko Niemcowi. Jałowiecki znalazł więc Kaszuba o niemieckim nazwisku i za sowitą opłatę przekonał go, by ten kupił Westerplatte na własne nazwisko. Tak też się stało. Po kilku dniach odsprzedał zakupiony półwysep Jałowieckiemu. W podobny sposób nabył on również inne nieruchomości – w tym m.in. obiekty przy ujściu Wisły i stocznię położoną w rozwidleniu Wisły z Motławą.

Mieczysław Jałowiecki - wyjazd z Gdańska i emigracja z kraju

Chociaż Jałowiecki istotnie zasłużył się Polsce, chociażby przez zakup wspomnianych nieruchomości czy koordynację pomocy zza Oceanu, w Warszawie jego działalność nie spotkała się ze zbytnim entuzjazmem. Przeciwnicy, szczególnie socjaliści, zaczęli pisać na niego przeróżne donosy, wysuwać pomówienia, zarzucając rodzinne powiązania i  – jak to sam określił w swoich wspomnieniach – „kąsać go stale po łydkach”. W wyniku różnych zabiegów socjalistów, na czele Komisariatu Generalnego RP w Gdańsku w 1920 roku stanął Maciej Biesiadecki, a Jałowiecki został jego zastępcą. Na skutek tego, jak i pogarszającej się atmosfery, pod koniec 1920 roku mężczyzna złożył dymisję i postanowił wyjechać z miasta. Przeprowadził się do majątku Kamień koło Kalisza, gdzie zajął się działalnością rolniczą i społeczną. Dzięki lokalnej działalności Mieczysława Jałowieckiego powstał miedzy innymi szpital w Kaliszu.

Okres II wojny światowej spędził w Wielkiej Brytanii. Będąc na emigracji mocno angażował się w działalność środowisk polonijnych, napisał też sporo broszur i książek z dziedziny rolnictwa i turystyki. Do Polski jednak nigdy nie wrócił. Zmarł w 1962 roku pod Londynem. Zostawił jednak po sobie cenne wspomnienia – książki „Na Skraju Imperium”, „Wolne Miasto” oraz „Requiem dla Ziemiaństwa” (później wydane w jednej książce jako trylogia „Na Skraju Imperium i inne Wspomnienia”) oraz inne nieopublikowane jeszcze dzieła jego autorstwa stanowią żywy zapis walk o polskość Gdańska oraz świadectwo życia ziemiaństwa, obrazując świat, który bezpowrotnie minął.

Bibliografia

O autorze
 
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

 

 

Menu postaci